16 lutego 2018

Śladami gdańskich legend

Śladami gdańskich legend

Każde miasto czy region może poszczycić się charakterystycznymi legendami, opowieściami. Zazwyczaj poznajemy te związane z miejscem naszego pochodzenia. Dlatego z wielką chęcią zapraszamy do zapoznania się ze streszczeniami najciekawszych gdańskich legend.

 

Gdańskie lwy

Lwy to nieodłączny wizerunek Gdańska. Wie o tym każdy, kto chociaż raz odwiedził miasto. Zwierzęta znajdują się nawet w herbie Gdańska. Jak do tego doszło? I dlaczego patrzą w jedną stronę?

Pruski monarcha, Fryderyk II, w 1765 roku otworzył w 1765 r. komorę celną w Kwidzynie.  Miała to być odpowiedź w kierunku niepokornych wobec jego władzy gdańszczan. Chociaż miało to negatywny wpływ na ich sytuację ekonomiczną, nie chcieli rezygnować ze swej wolności, ani tym bardziej odwracać się od Rzeczpospolitej.

Zapadłą więc decyzja, aby zamanifestować swą decyzję i ozdobić nowym herbem ratusz. Te zadanie wyznaczono Danieli Eggertowi, znakomitemu kamieniarzowi. Jego ulubionymi postaciami do rzeźbienia były lwy.

Tym, którzy tego nie wiedzą przypomnijmy, że herb Gdańska to tarcza z koroną, pod którą umiejscowione są dwa krzyże, a całość „trzymana” jest przez dwa lwy, spoglądające na siebie.

Z przedstawienia nowego herbu zrobiono huczne wydarzenie, nikt jednak nie wiedział jak ostatecznie herb będzie wyglądał.  Nie dziwi więc oburzenie, jakie rzekomo wystąpiło wśród mieszczan – w oryginalnej wersji herbu lwy spoglądały bowiem nie na siebie, a w jednym kierunku. Zamysłem mistrza było jednak to, aby jeden z ni patrzył tam, gdzie zaczyna się Droga Królewska, ku Wyżynnej i Złotej Bramie. Kamieniarz wierzył, że stamtąd, od strony Rzeczpospolitej, od króla Stanisława, przyjdzie pomoc i wsparcie dla naszego Gdańska.

Herb miał podnieść na duchu gdańszczan, oczekiwana pomoc jednak nigdy nie nadeszła, a Gdańsk znalazł się pod pruskimi wpływami.

Obecnie lwy nadal zdobią  fasadę Ratusza Miejskiego, patrząc razem w tym samym kierunku.

(Źródło: https://historia.trojmiasto.pl/Poznaj-najciekawsze-gdanskie-legendy-n94443.html).

 

O papudze Heweliusza

Jan Heweliusz to wybitny gdański astronom, matematyk i konstruktor instrumentów naukowych, ale także…browarnik. Do tego w 1664 Heweliusz został wybrany pierwszym w historii zagranicznym członkiem londyńskiego Royal Society. Ta legenda dotyczy jednak działalności piwowarskiej Jana Heweliusza.

Wiernym kompanem browarnika była papuga potrafiąca naśladować ludzka mowę. Heweliusz każdego ranka przychodziło do piwnic Ratusza,, by pilnować swoich pracowników rozlewających piwo. Czeladnicy, po skończeniu pracy, udawali się zaś z wizytą do piwowara, aby pożegnaniem: – Idziem, panie Hewelke! dyskretnie upomnieć się o wynagrodzenie. Bardzo szybko tego hasła nauczyła się papuga. Przyniosło jej to dużo szczęścia, raz bowiem niemal została zjedzona przez kota. Krzykiem ,,Idziem, panie Hewelke!” zaalarmowała właściciela. Innym razem hasło pomogło jej przetrwać pożar. Kiedy dom astronoma stanął w płomieniach, niemal o niej zapomniano.

Ostatni raz natomiast papuga wypowiedziała swoje hasło w 1687 r., podczas pogrzebu astronoma. Zauważywszy znikającą trumnę z ciałem Heweliusza krzyknęła z rozpaczą: – Idziem, panie Hewelke!

(Źródło: http://gdansktown.pl/en/legendy-gdanskie-legends-of-gdansk/327-legendy-gdanskie)
O św. Wojciechu

Postać Św. Wojciecha jest związana z historią Gdańska, którego imieniem został nazwany jeden z kościołów oraz ulica Trakt Świętego Wojciecha.

Św. Wojciech – misjonarz, który w 997 roku przybył do miasta z misją chrystianizacyjną. Po ochrzczeniu rzeszy gdańszczan, Wojciech udał się do Sambii leżącej w Prusach. Większości znana jest niestety dalsza część historii oraz to, jaki los spotkał duchownego.

Jego historia dotarła do księcia Bolesława, który chciał wykupić ciało misjonarza. Pruski władca zażądał jednak tyle złota, ile ważyło ciało św. Wojciecha. Mimo wielu kosztowności, szala ani drgnęła. Dopiero gdy do wagi  podeszła wdowa, dorzucając swoje dwa ostatnie grosze, szala przechyliła się na drugą stronę. Prusowie na próżno próbowali wyrównać wagę.  Dopiero, gdy po jednej stronie leżało ciało misjonarza, a po drugiej dwa wdowie grosze. Ostatecznie Prusowie wydali ciało zmarłego, a delegacja przewiozła je do małej kapliczki w niewielkiej miejscowości pod Gdańskiem, zwanej później na cześć misjonarza Świętym Wojciechem. Z czasem ciało zostało zabrane prze Bolesława Chrobrego do Gniezna, a mała miejscowość pod Gdańskiem została włączona do miasta. Tam też można odnaleźć Kościół św. Wojciecha mieszczący się nieopodal małej kapliczki, w której niegdyś złożone zostało ciało.